12 września 2011

Wczoraj wybrałam się razem z rodzicami do Czech. Zapakowaliśmy kocyk, pare zabawek i Umcię (lubi znajdować dziury w płocie jak mnie nie ma, więc bałam się ją zostawić)... i wyruszyliśmy w długą drogę do Pragi.
Naszym celem była hodowla Rubínové srdce i przebywająca tam 7 szczeniaczków border collie. Droga minęła mi zaskakująco szybko. Na miejscu przywitała nas pani Simona Sochorová i piękna sobolowa Charollais. A teraz postaram się wyjaśnić, dlaczego wzięłam właśnie Flawi, a nie jedną z dwóch jej sióstr, w których podobno miałam mieć wybór. Otóż wyboru nie miałam - na miejscu okazało się, że szczeniak dla mnie jest już wybrany, zaczipowany i gotowy do drogi - nie ma możliwości wzięcia innego. Powiem szczerze, że w pierwszym momencie mina mi zrzedła. Postanowiliśmy jednak (razem z mamą) na razie zostawić tę sprawę i zobaczyć jak z popędami "naszej" suczki. Mała została wyniesiona do ogródka i zaraz rzuciła się do oglądania okolicy, gryzienia krzaków i tym podobnych rzeczy. Zabawki prawie w ogóle jej nie interesowały...
Czekoladka znów trafiła do zagródki, gdzie kłębiło się jej rodzeństwo. Patrzyłyśmy z mamą na szczeniaki - szczególnie niebieskooką merlaczkę, biegającą z zabawką. A potem na "naszą" suczkę, która oparła się łapkami o płotek i wyraźnie chciała zwrócić na siebie uwagę. Jednak zabawki nadal nie były dla niej interesujące. Kiedy wszystkie szczeniaki się bawiły, ona chciała tylko i wyłącznie do ludzi. Może już wybrała nas sobie na swoją nową rodzinę?
Moja mama wrzuciła do kojczyka łańcuszek. Momentalnie wszystkie szczyle znieruchomiały, nieco zaniepokojone nieprzyjemnym dźwiękiem... a potem podeszły zbadać jego źródło. Następnie łańcuszek został uznany za kolejną (choć nieco dziwną) zabawkę i zabrany przez puchate kulki pod stół X3
Zaczęłyśmy rozmawiać z hodowczynią, słuchać czemu wybrała dla nas tę, a nie inną suczkę. I tu muszę powiedzieć, że przekonały nas jej słowa. Jakby dla potwierdzenia, "nasza" czekolada zaczęła wściekać się w kojczyku z szarpakiem w mordce. Przekonało nas też pare innych rzeczy - to, że jako hodowca ma dużo większe doświadczenie, jeśli chodzi o bordery, oraz to, że jest szkoleniowcem.
Dosyć długo gadałyśmy, wymieniając opinie i słuchając.
Ja w międzyczasie całkowicie zakochałam się w "mojej" klusce. Mimo tego, że od początku chciałam podejść do tego mądrze, podświadomie nie wyobrażałam sobie wzięcia innego szczeniaka niż piegowata dziewuszka - była moja już tydzień wcześniej. Tak więc ostatecznie wszystko poszło dobrze.
Oprócz dokumentów małej dostałyśmy woreczek karmy i miniaturowy szarpaczek. Po ostatnim uścisku od hodowczyni, malutka wylądowała na fotelu i wyruszyliśmy w 6-godzinną drogę powrotną. Szybko doszłam do wniosku, że wzięcie tego konkretnego szczeniaka, z tego konkretnego skojarzenia było dobrym wyborem - malutka na początku dwa razy zapłakała, a potem była już spokojna. Przylepiła się do mnie i sprawiała wrażenie pogodzonej z losem, gotowej do rozpoczęcia nowej wielkiej przygody :3
W przeciwieństwie do Flawi (imię to czekało na nią od grudnia 2010), Umcia nie była zachwycona. Tego dnia kończyła pół roku i kosmaty, bezczelny czekoladowy prezent, który się jej dostał, wybitnie się jej nie podobał. Początkowe zaskoczenie, co TO robi w na JEJ fotelu w JEJ samochodzie, szybko ustąpiło oburzeniu i zdegustowaniu. Szczególnie niezadowolona była, kiedy ułożyła mi się na kolanach, a Flawi, widząc to, postanowiła uwalić się na niej. Wieczorem jednak, już po dotarciu do domu, powoli zaczęła doceniać towarzystwo - koło 12 w nocy była gotowa do szaleństw.

A Flawi...? Flawi jest rozkosznym, rezolutnym stworzonkiem pełnym energii i chęci do odkrywania. Błyskawicznie się zaadoptowała i z każdą godziną robi się coraz bardziej pewna siebie i szkudna :3 Mimo kluskowatego ciałka i krótkich łapek potrafi osiągać całkiem niezłą prędkość - chociaż zwykle kończy się to zaplątaniem we własne nóżki i upadkiem. Tak więc zazwyczaj ogranicza się do kicania to tu, to tam. Uma bardzo się jej podoba i kiedy tylko może, to skacze na nią i wgryza się jej w grzbiet. Jak się domyślacie, łaciuch w takich momentach nie jest zbyt zachwycony. Uczy się jednak, jak bawić się z czekoladką - ostatnio na topie jest merdanie małej przed nosem frędzlami od szarpaka, a potem przeciąganie się.

No i to chyba na tyle, jeśli chodzi o dzisiaj. Jeśli moja opowieść była mało składna to przepraszam - musiałam wstać bardzo wcześnie, aby wynieść pewną kluchę na trawę. Nauka czystości ON.






Pierwsza udokumentowana przyczajka X3


W przerwach w gryzieniu moich butów, Flawi zajmowała się próbami pasienia Umci X3

6 komentarzy:

  1. Rzeczywiście piękne te Twoje psy :)
    Sam miałem mieć szczeniaka tej rasy, ale pomysł nie wypalił. Poza tym wg. mnie pies w mieszkaniu to nieporozumienie.
    A myślałaś nad psem ze schroniska?

    Ciepło pozdrawiam, Adrian.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ;>
    Ja nie wyobrażam sobie trzymać psa, z którym pracuję i z którym mam nawiązać silną więź, na dworze. Najchętniej byłabym z nimi 24h na dobę.
    Nad psem ze schroniska nigdy nie myślałam - decydując się na psa, chciałam zwierzę z rodowodem, którego przodków znam (mam dostęp do informacji na temat ich charakteru, badań, ew. poprzednich miotów i co z tych miotów "wyrosło".

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz, kiedy już jest u Ciebie, mogę pogratulować Ci szczeniaka :D. Młoda jest prześliczna! Życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń z nią związanych :).

    OdpowiedzUsuń
  4. super że marzenie się spełniło :)
    Zazdroszczę psiaka :) Aczkolwiek mieć takie stadko w domu to moim zdaniem super sprawa :)
    Ucałuj sforę ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna sunia . Fajnie że Flawka jest czekoladowa , niż czarna :) Planujesz trenować z nią jakieś sporty ?
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjna suczka :)
    Uwielbiam niebieskookie czekoladki :).

    Justyna

    OdpowiedzUsuń